4.21.2015

004. Lubisz mnie wkurzać?!

- Co do...- zaciął się i patrzył na mnie dziwnie. Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, a on otrząsnął się i przywitał się z moim chłopakiem.- My się już chyba poznaliśmy.
-Tak.- skinął Luke i tylko przywitali się "męskim uściskiem dłoni" co bardziej przypominało przybicie piątki, ale zwał jak zwał.- A to jest moja dziewczyna, Andy.
- Niall.- ujął moją moją dłoń i ucałował jej wierzch, nie zrywając kontaktu wzrokowego. Po chwili się odsunął. Dla innych musiało to wyglądać dość normalnie (może trochę zbyt szarmancko) ale normalnie.- Pijcie, tańczcie i bawcie się dobrze!- uniósł pełny czerwony kubeczek i wypił na raz.
Nagle zostałam pociągnięta przez kogoś i okręcona wokół własnej osi.
- Baw się, mała!- zaśmiał się i puścił mnie, a ja wylądowałam w ramionach Luke'a. Byłam tak zdezorientowana, że aż zaczęli się ze mnie śmiać. Sama również zachichotałam i wzięłam kubeczek. Wypiłam połowę i poczułam pieczenie w gardle. Zamknęłam na chwilę oczy, a kiedy je otworzyłam oni nadal się śmiali.
- Jeszcze nie zaczęłam się dobrze bawić, a się śmieją.
- Bo jesteś zabawna. Już cię lubię.- powiedział chłopak, który mną zakręcił, więc przybiłam mu piątkę.- A tak w ogóle jestem Greg. I jestem starszym bratem tego tu.- wskazał na Nialla. Blondyn przewrócił oczami i sięgnął po kolejny kubek.
- Może przenieśmy się gdzieś, gdzie jest mniej duszno?- zaproponowałam, bo było mi już ciepło.
- Zdejmij bluzę.- powiedział Niall.
- Umm.. Nie mogę.- przygryzłam wewnętrzną stronę policzka.
- Dlaczego?
- Ona nie ma nic pod spodem. No prawie nic.- Luke przytulił mnie od tyłu, a ja lekko zaróżowiłam się.
- W takim razie chodźmy do ogrodu.- poszliśmy za organizatorem przez wielkie szklane drzwi. Jego ogród był.. całkiem zwyczajny. Przestrzeń była naprawdę duża, wszystko otoczone jakimiś małymi krzaczkami i średniej wielkości płotem. Na środku stała bardzo ładna i duża altana, do której prowadziła ścieżka wyłożona białymi kamyczkami. Kawałeczek dalej, na prawo było małe oczko wodne. Po lewej dwie duże huśtawki ogrodowe i cztery małe huśtawki, a pomiędzy drzewami kilka hamaków. Po włączeniu małych światełek, które były powywieszane tu i tam zrobiło się naprawdę fajnie. Kogo obchodziło, że jest jeszcze jasno..?
- Chodźmy tam.- Niall wskazał na miejsce za altaną. Szliśmy za nim pomiędzy ludźmi. Okazało się, że jest tu kilka koców rozłożonych na trawie. Usiadłam wygodnie, pomiędzy nogami Luke'a, opierając się o jego tors. On nie miał się o co oprzeć, ale nie narzekał, więc pozostałam w takiej pozycji. Reszta zajęła miejsca obok nas, przez co stworzyliśmy krąg. Jak już zauważyłam w tym gronie był Greg, Niall, jakaś wysoka i dość skąpo ubrana blondynka, miło wyglądająca brunetka oraz szatyn o przerażająco ciemnych oczach.
- My się chyba jeszcze nie znamy, jestem Ashley.- pocałowała mnie w policzek na powitanie. Następnie spojrzałam na brunetkę, ale ona nie poruszyła się nawet o milimetr. Miałam ochotę westchnąć albo przewrócić oczami, jak to miałam w zwyczaju, a zamiast tego wyciągnęłam rękę w jej stronę.
- Andy.- uśmiechnęłam się, a ona prychnęła.
- Zabieraj mi sprzed nosa te łapsko.- warknęła, na co uniosłam brew. Babcia miała jednak rację. Nie należy oceniać książki po okładce.
- Wyluzuj.- mruknęłam i z powrotem wtuliłam się w mojego chłopaka.
- Pójdę po coś do picia.- powiedziała tylko i zniknęła.
- Nie przejmuj się. Ona już taka po prostu jest.- powiedział szatyn.- Jake jestem.
- Andy.- przybiłam mu żółwika i spojrzałam na pozostałych.- Będziemy tu siedzieć jak te kołki i nic nie robić?
- Ana prawdopodobnie zaraz przyniesie alkohol, więc wtedy zaczniemy zabawę.- dodał Greg.
- A jeśli nie przyniesie?- drążyłam temat.
- Jaka ty dociekliwa.- westchnął Jake.
- Po prostu to zrobi i już, jasne?- Niall zabrał głos, a ja skinęłam głową. Mentalnie chciałam dać sobie w twarz za tą ciekawość. Nie lubiłam w sobie tego, że zawsze szukałam dziury w całym, byłam bardzo ciekawska i dociekliwa. Niby to dobre cechy, ale u mnie objawiały się tylko wtedy, gdy ich nie potrzebowałam.
- Spokojnie kochanie.- wyszeptał mi do ucha Luke. Byłam wdzięczna mu wdzięczna za uspokajający gest, który wykonywał. Kreślił kółka na zewnętrznej stronie mojej dłoni. Nagle jak spod ziemi wyrosła koło nas Ana. Miała dużo czerwonych kubeczków. Każdemu dała po jednym.
- W razie czego jakiś tam pierwszak przyniesie nam więcej.- powiedziała jeszcze i napiła się trochę kolorowego drinka.
Czy aby na pewno był kolorowy- nie wiem. Ale tak mi się wydaje. Wszyscy pili w milczeniu, a gdy byliśmy już po kilku drinkach i rundce shotów, głos zabrał Jake.
- Zróbmy coś szalonego.- oczy mu błyszczały.
- Mianowicie?- zapytała Ashley.
- Nie wiem, po prostu chcę zrobić coś szalonego.- wzruszył ramionami.
- Stary, bredzisz. Ile wypiłeś?- zapytał Niall otwierając piwo.
- Nie wiem.- zamknął oczy i potarł skronie. Mam nadzieję, że ja nigdy nie będę w takim stanie. Nie miałam ni przeciwko odrobinie alkoholu dla urozmaicenia imprezy, ale jak to mówią, co za dużo to nie zdrowo, nie?
- Pójdę po wodę.- odezwał się Luke i wstał. Z nim poszła Ashley, mówiąc że weźmie jakieś ciastka czy coś. Ana poszła po kolejne drinki. 
- Jake?- zapytałam, gdy on powoli tracił kontakt z rzeczywistością.
- Chcę iść spać.- jęknął.
- Chodź tu.- powiedziałam i wzięłam go pod rękę. Był zbyt ciężki, więc nie dałam rady zrobić z nim ani kroku.- Ehm.. Niall?
- Co?- burknął. Wow, co ja mu zrobiłam?
- Mógłbyś mi pomóc?
- A niby dlaczego miałbym?- przewróciłam oczami i spróbowałam zrobić krok, na co Jake wyślizgnął mi się z rąk i upadł na ziemię. Złapałam jego dłoń i zaczęłam ciągnąć. Udało mi się go przeciągnąć jakieś 2 metry, potem opadłam z sił. Usiadłam obok niego i oparłam głowę o kolana.
- Boli mnie głowa.- mamrotał szatyn, a ja pogłaskałam go po głowie, przez co usnął głębokim snem.
- Wstań.- usłyszałam Nialla. Posłusznie wykonałam jego polecenie. Złapał brązowookiego pod ramię i zaczął iść. Poszłam więc za nim podtrzymując z drugiej strony. Dotarliśmy do domu, potem na piętro aż wreszcie do pokoju. Położyliśmy chłopaka na łóżku. Usiadłam opierając się o ścianę. To był naprawdę nie lada wysiłek.
- Dzięki.- sapnęłam. Blondyn zajął miejsce obok mnie. Siedzieliśmy, ja biorąc głębokie oddechy, on po prostu odpoczywając. Dziwnie się czułam siedząc obok niego. Dręczyły mnie pytania, na które nie znałam odpowiedzi. Dlaczego mi pomógł? Czemu jest taki zły? Jego oczy.. były smutne, ale z jakiego powodu..?
- Czemu mu pomogłaś?- zapytał mnie w końcu.- Nawet go nie znasz.
- Nie wiem.- wzruszyłam ramionami.
- Czemu tu przyszłaś?- spojrzałam na niego. Jego wzrok utkwiony był w okno, umiejscowione na przeciwko nas.
- Ja.. Przyszłam z Luke'em.- wzruszyłam ramionami. Nie odezwał się więcej. Siedzieliśmy w ciszy z tą różnicą, że on był zamyślony, a ja wkurzona.
W końcu wstałam i pod pretekstem sprawdzenia co u Jake'a, oddaliłam się od blondyna. 
Podeszłam do łóżka i spojrzałam na szatyna. No cóż.. Za dobrze to.on nie wyglądał. Przyłożyłam mu rękę do czoła. Ciepłe, ale tak naturalnie. No nic, skoro wszystko okej, to chyba mogę się oddalić, nie?
Skierowałam się do drzwi i otworzyłam je. Po raz ostatni zerknęłam na Nialla. On nadal myślał i wyglądał na niewzruszonego całą tą sytuacją.
Na parterze ludzi było jakby mniej. Spojrzałam na zegarek- 23, już? Kiedy minęły te 4 godziny? 
Wzrokiem szukałam Luke'a. Odnalazłam go na kanapie z papierosem w ręku. Ledwo zauważalnie skrzywiłam się na ten widok. On to zauważył i wyszliśmy na zewnątrz, aby porozmawiać.
- Kochanie, co jest?- zapytał zaciągając się tytoniem.
- Nic. Mieliście przynieść wodę i coś do jedzenia dla Jake'a, ale się nie pojawiliście.
- Oh.. Szukaliśmy was, ale nie mogliśmy znaleźć.. 
- Jest coś takiego jak telefon i sms, wiesz?- mruknęłam sarkastycznie.
- Kochanie, nie gniewaj się.. Przepraszam, obiecuję, że już więcej cię nie zostawię samej, dobrze?- znowu się zaciągnął, a gdy przytaknęłam, pocałował mnie delikatnie i posłał mi uśmiech. Zaczęliśmy wracać do salonu, ze splecionymi dłońmi, ale zatrzymałam się na chwilę.
- Ehm.. Luke?
- Tak kochanie?
- Mógłbyś przy mnie nie palić? Nienawidzę papierosów, a na pewno w połączeniu z alkoholem.- chłopak spojrzał na mnie i przygryzł wargę próbując ukryć uśmiech. 
- Skończę tylko tego.- rzucił i wróciliśmy na sofę. Usiadłam pomiędzy Luke'em a Gregiem. Dalej rozmawialiśmy, piliśmy, a mój chłopak mimo obietnicy dalej palił. Wkurzało mnie to, co było widoczne, a jego to śmieszyło. W pewnym momencie nie mogłam już znieść tego papierosowego smrodu, więc wstałam i wyszłam na zewnątrz. Pokierowałam się do basenu. A raczej na leżak, ale byłam bliska wskoczenia do niego, z powodu mojego stroju, który przesiąkł dymem. Usiadłam na wolnym leżaku i wyjęłam telefon. Miałam dwie wiadomości. Na szczęście jedna była od operatora, dotycząca rachunku za telefon, a drugą od Seana, gdzie po raz wtóry życzył mi dobrej zabawy. Nagle ktoś dosiadł się do mnie. Zignorowałam tę osobę i dalej wpatrywałam się w ekran telefonu, tak bezsensownie, byleby się czymś zająć.
- Słodka para aż do mdłości pokłóciła się?- przewróciłam oczami na jego ironię.
- Nie pokłóciliśmy się.- odpowiedziałam.
- To jest twoje zdanie, moje jest inne.- wzruszył ramionami.
- Ale nikt cię o te twoje zdanie nie prosił.
- Bo mnie nikt prosić nie musi.- uniosłam oczy ku niebu.
- Boże, czemu ty musisz być taki irytujący?
- Nie jestem Bogiem, jestem Niall.- uśmiechnął się do mnie, a ja strzeliłam face palma i wstałam.
- Nie, jesteś pijany i głupi.- rzuciłam na odchodne. Przeciskałam się przez ludzi, aż dotarłam do huśtawek. Usiadłam na niebieskiej i odepchnęłam się nogami. Głowę oparłam o łańcuch i przymknęłam oczy. Byłam zmęczona i nie miałam ochoty na rozmowę z nikim. Ale oczywiście ten pajac musiał poleźć za mną.
- Ej! Obraziłaś się?- usłyszałam go obok siebie.
- Nie. Po prostu mam dość.- nie wiedząc czemu odpowiedziałam mu.
- To wina Luke'a?- zapytał, dosiadając się na huśtawkę obok.
- Nie wiem. Może.- wzruszyłam ramionami.
- Ale tak na prawdę, to przez niego wyglądasz, jakbyś miała zaraz umrzeć?
- Chyba nie jest aż tak źle..- mruknęłam, ale gdy podał mi swój telefon i zobaczyłam swoje odbicie, oddałam mu szybko przedmiot.- Dobra, jednak jest.
- Więc? Powiesz mi?
- Tak właściwie to czemu chcesz to wiedzieć?- utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, dzięki czemu znowu dopatrzyłam się w jego oczach tego dziwnego smutku.
- Tak po prostu.- przewiercał mnie spojrzeniem na wylot.
- Wkurza mnie to, że powiedział, że nie będzie palił, a dalej to robił.- wyznałam.- I robił to specjalnie. Dupek.
- Też cię kocham.- usłyszałam za sobą. Momentalnie odwróciłam się w stronę Hemmo i lekko zaczerwieniłam, ale tylko na sekundę, bo zdałam sobie sprawę z tego, że jestem przez niego zdenerwowana i nie mam zamiaru go przepraszać.
- Poprosiłam cię, żebyś nie palił. Obiecałeś, że już nie będziesz. Lubisz mnie wkurzać?!
- Tylko troszkę. Wyglądasz wtedy pociągająco.- mrugnął.
- Jesteś taki.. Bezczelny!- krzyknęłam i wyminęłam go, specjalnie szturchając w ramię. Dotarłam do salonu, a że nikogo z kim chciałabym porozmawiać nie było w zasięgu mojego wzroku, skierowałam się do pokoju, gdzie leżał Jake.
Sprawdziłam czy śpi, a potem położyłam się obok niego. Byłam pewna, że odpłynął, więc zrzuciłam z siebie kłótnię z Luke'em. Nagle wtulił się we mnie, więc go odsunęłam.
- Hej.. Przecież nic ci nie zrobię.- zaśmiał się.
- Oh.. Myślałam że śpisz.
- Poprawka, spałem. Obudziło mnie twoje gadanie.
- Um.. Wszystko słyszałeś?
- Co do słowa.- spojrzałam na niego.
- To co mam zrobić? Luke naprawdę mi się podoba, lubię go, ale nie mam zamiaru tolerować takie czegoś!
- Rozumiem.. Daj sobie czas, a jeśli będzie mu zależeć, to pewnie się odezwie.
- Tak myślisz?
- Tak myślę.
- Dziękuję Jake. Jesteś wspaniały.- uśmiechnął się do mnie, a potem zwymiotował. Na szczęście nie na mnie.
- Mogłabyś przynieść mi coś? Albo zadzwonić po kogoś, kto by po mnie przyjechał?- przytaknęłam, a on podał mi swój telefon.
- Mam zadzwonić po mamę?- niepewna wstrzymałam się z wybraniem numeru.
- Lepiej po ojca.- po chwili już dzwoniłam.
- Tak słucham?- nieco zmęczony głos taty Jake'a rozbrzmiał w słuchawce.
- Dobry wieczór.. Z tej strony koleżanka Jake'a, Andy. Pana syn troszkę wypił i źle się poczuł.. Mógłby pan po niego przyjechać?
- Troszkę wypił, powiadasz? W takim razie dlaczego sam nie zadzwonił?
- Emm.. No dobrze, nie będę owijać w bawełnę. Jake się upił, zwymiotował i poprosił żebym zadzwoniła do pana.- spodziewałam się krzyku, wyzwiska albo pretensji, a zamiast tego usłyszałam śmiech.
- No dobrze, przyjadę po niego. Dziękuję dziecinko.- uśmiechnęłam się lekko na to przezwisko. Facet rozłączył się, a ja oprzytomniałam. Przecież nie zna adresu! Ale skoro nie pytał, to może go zna..
- Jake.. Wstawaj, twój tata zaraz przyjedzie.- pomogłam mu stanąć na nogi i zaprowadziłam na podjazd. Trwało to z 10 minut, ale biorąc pod uwagę w jakim jest stanie, całkiem szybko nam to poszło. Na zewnątrz staliśmy 5 minut, cud że go utrzymałam, bo cały swój ciężar oparł na mnie.
- Dobra, to ja już go przejmę.- powiedział jego ojciec, za co mu podziękowałam.
- An-And-ddy..- wymamrotał Jake.- Przyjdziesz do mnie jutro?
- Tak, tak.- przytaknęłam i otworzyłam drzwi od samochodu.
- A dasz mi swój numer? Bo inaczej się nie skontaktujemy..- byłam pod wrażeniem, że w takim stanie potrafił mówić tak wyraźnie.
- Tak, za chwilkę.- odpowiedziałam. Na całe szczęście udało się dość szybko wsadzić go do auta.
- Jeśli chcesz, możemy podwieźć cię do domu.
- Um.. Tak właściwie to..- na końcu języka miałam, że przyszłam tu z Luke'em, ale w końcu się pokłóciliśmy, nie?- Chętnie, jeśli to nie problem.
- Żaden.- wsiadłam więc obok Jake'a, z tyłu.- Na jaką ulicę?- podałam mu nazwę. Okazało się, że mieszkają niedaleko. Pożegnałam się i weszłam do środka domu Seana. Myślałam, że śpią, a oni siedzieli w salonie i grali na playstation.
- Cześć wszystkim!
- No cześć, co tak szybko jesteście?- nie odrywali wzroku od ekranu telewizora.
- Poprawka, jestem.- spojrzeli na mnie ze współczuciem.
- Co zrobił?- zapytała Hannah.
- Jest idiotą.- wzruszyłam ramionami.- Ale nie zerwaliśmy, po prostu mnie wkurzył, więc wróciłam z nowo poznanym kolegą i jego tatą.- po tych słowach pociągnęli mnie na kanapę i poprosili, żebym wszystko im opowiedziała. Niechętnie zrobiłam to.
- Kurczę, taka trochę lipa.- skwitował Rodney.
- No...- ziewnęłam.
- Połóżmy się już spać.- zaproponowała Rookie.
- Dobry pomysł.- przytaknął Joey, dlatego też poszliśmy do pokoju Seana i przygotowaliśmy do snu. Po krótkim prysznicu ubrałam się w piżamę i rzuciłam na wielkie łóżko. Akurat teraz kolej spania na łóżku Seana wypadała oczywiście na właściciela, mnie oraz na Rookie. Wszyscy powiedzieliśmy sobie dobranoc i pogrążyliśmy się w głębokim śnie.


~*~
Zacznę od tego, że pod poprzednim rozdziałem był tylko 1 komentarz.. Był naprawdę aż taki zły? 
Mam nadzieję, że ten się bardziej spodoba. Prosiłabym o to, by każda osoba, która to przeczyta, skomentowała. Zależy mi na opinii, bo dzięki niej jestem w stanie dalej pisać i tworzyć. 
Następny rozdział pojawi się, gdy będę gotowa go opublikować.
Oczywiście pomocne w tym będą wasze komentarze :)

Teenage xx.

2 komentarze:

  1. Nie był zły. Był superowy. Tylko pewnie nie mają konta żeby skomentować albo im się po prostu nie chce. Ale czytam ja, wiec będę komentować. :* :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też będe i dawaj next'a

    OdpowiedzUsuń