4.11.2015

003. Co do...?!

Myślałam, że gdy przyjdę nadal będę mało zauważalna. Niestety stało się inaczej.
- Gdzieś ty była?! Miało być 20 minut, a była prawie godzina!- moja mama panikowała. Miałam ochotę przewrócić oczami, ale ona tak bardzo tego nienawidziła, że wolałam nie prowokować jej do awantury na całe osiedle.
- Nig..
- Nawet nie mów, że nigdzie! Marsz do swojego pokoju! Masz szlaban na weekend!- krzyknęła. Zacisnęłam zęby i poszłam do swojego pokoju. Dopiero gdy się w nim znalazłam, wrzasnęłam w poduszkę.
Dlaczego ona musi być taka... Irytująca?! Nie to złe słowo, ale nie chcę się już bardziej denerwować. Moje gumy zostały gdzieś tam w sklepie (a to właśnie one pozwalały mi się uspokoić), nie wiem kim jest tajemniczy blondyn, a w dodatku z jutrzejszego spotkania z Luke'em nici!
Ugh... Ktoś zapukał do drzwi. Nie podnosiłam się, nie miałam ochoty.
- Andy, wiesz jaka...- tata chciał chyba załagodzić sytuację.
- Nawet nie zaczynaj jej bronić. Wiem jaka jest, ale to już przesada!- odwarknęłam.
- Nie warcz. Psem nie jesteś.- pouczył mnie.- Matka jest jaka jest, czepia się, ale ty też nie możesz wiecznie odpowiadać "Nic, nigdzie. nieważne".
- Widocznie jeśli tak odpowiadam, to nie mam wam nic do zakomunikowania. Gdybym miała,
to bym powiedziała. Spóźniłam się, wielkie halo. Ale gdy ona spóźnia się na coś, co jest dla mnie ważne, to co? Jedno wielkie gó..
- Ani waż się kończyć. Widzę, że nie rozumiesz, co mam ci do powiedzenia. W takim razie nie będę się wtrącał, radźcie sobie same.- zaczął się wycofywać. Zamknął drzwi.
- I bardzo dobrze!- krzyknęłam. Czemu oni aż tak działają mi na nerwy? Nie miałam siły pójść się umyć ani nawet wstać. Około 23 mój telefon zabrzęczał, informując o przychodzącej wiadomości. Próbowałam wymacać go w zasięgu mojej ręki, lecz niestety nie znalazłam go. Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju. Chyba czas zapalić światło. Podeszłam do włącznika, a potem do biurka. Spojrzałam na ekran. 2 wiadomości.
Luke: Dobrej nocy :) x.
Uśmiechnęłam się i odpisałam mu.
Andy: Wzajemnie :* xx.
Druga wiadomość była od Seana.
Sean: Czee. Jtr, 15 u mn, brnc x.*
Zaśmiałam się na to, jak pisze.
Andy: Może by tak po polsku? x.
Sean: Przecież wiem, że to kochasz :) x.
Andy: Że niby ten bełkot? Haha, uśmiałam się. x.
Sean: Dobra, dobra. Jutro, nie zapomnij x.
Andy: Nie dam rady, mama ;x x.
Sean: Oh, God, nie możesz nic z tym zrobić? x.
Andy: Nope. Do poniedziałku! x.
Więcej sms-ów nie dostałam. Podłączyłam telefon do ładowarki, bo zostało mi 14 % baterii. Następnie zasłoniłam okna i zgarniając po drodze czystą bieliznę i piżamę skierowałam się do łazienki. Ciepła woda rozluźniała moje mięśnie, częściowo pomagając mi się uspokoić. To dobre uczucie, nawet bardzo. Odprężona otarłam swoje ciało z kropelek wody i osuszyłam włosy ręcznikiem. Przebrałam się w moje onesie, które było idealne do snu. Brudne ubrania upchałam
w koszu na pranie. Powłócząc nogami dotarłam na łóżko i po prostu rzuciłam się na nie. Zagrzebałam w pościeli i zapadłam w bardzo długi i głęboki sen. 
Obudziłam się cała obolała. Otworzyłam oczy i jęknęłam. Spadłam z łóżka? Auć.. Przetarłam oczy i ziewnęłam przeciągając się. Mój brzuch również się obudził i wyraził chęć jak najszybszego udania się do kuchni. Wstałam powoli, rozmasowując kark i rozciągając się. Zerknęłam na zegarek, wskazywał 9.15. Tak wcześnie? Myślałam, że spałam długo. Zresztą, jestem wypoczęta, trochę obolała, ale wypoczęta. Poszłam do łazienki i przeraziłam się patrząc w lustro. Na głowie miałam burzę loków, a raczej jedną wielką szopę. Nie zdarzało się to często, ale jeśli już, to przynajmniej godzinę musiałam je doprowadzać do początku. Byłam na to zbyt głodna, więc tylko trochę je uczesałam i związałam w koka. Trzymał się i tylko to się liczyło. W piżamie zeszłam do kuchni i przygotowałam sobie miskę płatków czekoladowych z mlekiem. Usiadłam przy stole i po raz kolejny samotnie skonsumowałam śniadanie. Z lekkim westchnieniem wsadziłam brudne naczynia do zmywarki i nastawiłam, aby się umyły. Potem poszłam walczyć z tą szopą na mojej głowie. W łazience rozpuściłam włosy i intensywnie zaczęłam szczotkować je. Po 15 minutach było znośne, więc umyłam zęby i opłukałam twarz. Z pełnym żołądkiem mogę teraz skupić się na innych rzeczach. Wybrałam sobie ubrania po domu, czyli czarne legginsy, jakiś biały T-Shirt i szara bluza. Założyłam również białe skarpetki i wróciłam do łazienki. Włosy związałam w kucyka, wcześniej znowu je szczotkując. Wyglądały coraz normalniej. 
Rozłożyłam się na kanapie, w salonie z paczką ulubionych żelków, piciem i chrupkami. Chipsów nie lubię, są nie zdrowe, a ja (nie licząc wyjątków, jak dziś) dobrze się odżywiam. Włączyłam sobie film, który wczoraj oglądali moi rodzice, Luke i Alec. Nie byłam zainteresowana głównie z powodu obecności matki i ojca. Teraz jednak z chęcią go zobaczę.
Dzwonek do drzwi zadzwonił, gdy napisy końcowe zaczęły lecieć. Wstałam i otworzyłam.
- Sean? Co ty tu robisz?- zapytałam nieco zdziwiona.
- Ratuję przed samotnością.- naprężył biceps niby bohater. Przewróciłam oczami jednocześnie śmiejąc się.
- Ale mam szlaban. Wolę nie zadzierać z moją matką. Od początku roku pokazuje pazurki, nie chcę żeby zagłębiła je w mojej szyi.- wzdrygnęłam się.
- Spoko loko, wszystko załatwione. Dzięki mnie masz pozwolenie na wyjście.- uśmiechnęłam się szeroko i uściskałam serdecznie przyjaciela.
- Jesteś najlepszy!- pocałowałam jego policzek i wpuściłam do środka.
- Wiem, wiem.- wyszczerzył się i poszedł razem ze mną do pokoju. Zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. W końcu o 19 mam się spotkać z Luke'em! A jest już.. O mój Boże, 14.30?
- Czy ty wiesz, co robisz?- zachichotał Sean.
- Myślę, że tak?- przyłożyłam do ciała kilka rzeczy.
- Ja myślę, że nie.- zabrał mi z rąk rzeczy i pociągnął na łóżko. Usiadłam na nim posłusznie, a on stanął przede mną.- Co ty dziewczyno wyprawiasz?!
- Ja? No szykuję się..
- Na co? Kurde idziesz do mnie na pizze albo żeby po prostu po korzystać ze słońca! A nie na wybieg!- powiedział. Wymamrotałam coś pod nosem. Liczyłam na to, że nie usłyszy. Przeliczyłam się. Zaczął intensywnie rozmyślać. Nagle spojrzał na mnie z błyskiem w oczach.
- O co chodzi?- zapytałam lekko przestraszona.
- Spotykacie się? Prawda? No powiedz mi proooszę!!- przysięgam, on czasami jest bardziej babski od.. Ode mnie!
- Okej..- westchnęłam.- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko!- spojrzałam na niego z rozbawieniem.- Dobra, Jezu żartowałem.
- Tak, jasne, oczywiście.- patrzył na mnie błagalnie, aż wybuchnęłam śmiechem.
- Dobra, poddaję się! Ale powiedz mi, proooszę.
- Okej. To jestem z Luke'em.- powiedziałam i spojrzałam na swoją rękę. Pierścionek nadal na nim widniał. Nie zdjęłam go? Cholera.
- I.. To wszystko?- spojrzał na mnie podejrzliwie.
- No.. Dzisiaj o 19 miałam z nim gdzieś iść..
- W takim razie nocujesz u mnie.- mrugnął.
- Chcesz mi pomóc?- patrzył na mnie zdezorientowany.- Mój dobry Boże! Już myślałam, że zawsze będziesz stał po stronie moich rodziców!
- O nie, nie, nie. Ja nigdy nie stałem po stronie twoich rodziców. Po prostu robiłem i mówiłem ci to, co uważałem za słuszne.
- Nazywaj sobie to jak chcesz, ale zauważ, że nigdy nie przyznałeś mi racji. Nigdy.
- Dobra, bo zaraz się pokłócimy o jakąś byle pierdołę.
- Moim zdaniem to nie jest byle pierdoła. Jednak masz rację. Nie chcę się kłócić.- uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym powróciliśmy do wyboru ubrań. Spakowałam do plecaka to, co chciałam założyć na spotkanie z Hemmo. W końcu nie wiem, czy to randka, czy co. Na siebie założyłam zwykłe czarne rurki, szary crop top i swoje converse. Nieco poniszczone, ale mam je dość długo i naprawdę dobrze się w nich czuję. Wzięłam również słuchawki, ładowarkę, piżamę, kosmetyczkę z wszystkimi potrzebnymi rzeczami oraz komplet ubrań na jutro. Na koniec pomalowałam się jeszcze delikatnie.
- Możemy iść?- zapytał mnie Sean, gdy zakładałam plecak na plecy.
- Jasne. Tylko musisz pogadać z moimi rodzicami.- przypomniałam mu.
- Nie ma sprawy.- powiedział z uśmiechem. Poszliśmy na dół, gdzie z kuchni wzięłam jabłko. Potem wyszliśmy z domu, a ja zakluczyłam drzwi.
- Idziemy, czy jedziemy?- zapytałam.
- Biorąc pod uwagę to, że jest bardzo ciepło, nie wziąłem samochodu a po za tym mieszkam 2 ulice stąd chyba możemy się przejść.
- Okej.- ucieszyłam się. Uwielbiałam spacery. Szczególnie w takie piękne dni.
Chwilę później wchodziliśmy już do domu mojego przyjaciela. Brunet wziął mój plecak i zaniósł do swojego pokoju. Gdy wrócił, rozsiedliśmy się w salonie.
- Reszta przyjdzie za jakieś 20 minut.- poinformował mnie. Przytaknęłam i wyciągnęłam swój telefon i zobaczyłam jedną nową wiadomość. Otworzyłam ją.
Alec: Gdzie jesteś? ;) x.
Andy: U Seana, a czego chcesz? xx.
Alec: Nie mam swoich kluczy, więc bądź tak miła i przyjdź otwórz mi drzwi ;) x.
Andy: Żartujesz sobie? Rusz dupsko i po nie przyjdź.
Alec: To może chociaż spotkamy się w połowie drogi?
Andy: Niech ci będzie. Zaraz wychodzę. x.
Sean widział moją wymianę sms-ów z bratem. Zaśmiał się tylko.
- O co ci chodzi?
- Wiesz, że on i tak będzie czekał pod domem?- patrzył na mnie pobłażliwie.
- Powiedział, że spotkamy się w połowie drogi.- wzruszyłam ramionami.
- Jakaś ty naiwna.. Dobra idź już, idź.- popędził mnie. Wstałam i szybkim krokiem opuściłam dom brązowookiego. Szłam powoli wpatrując się w chodnik. Nagle ktoś prawie wjechał we mnie deskorolką, przy okazji wytrącając mi klucze. Ta osoba zatrzymała się i podeszła do mnie. Podniosłam przedmiot i odwróciłam się do tego "ktosia".
- Mógłbyś uważać?- zmrużyłam oczy, bo.. to ten sam koleś, z którym zderzyłam się w sklepie!
- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie.- odpowiedział. Staliśmy tak wpatrując się w siebie.
- Ale to ty mnie potrąciłeś. I to dwa razy.- udało mi się wreszcie powiedzieć.
- Ja cię potrąciłem?- spojrzał na mnie z niedowierzaniem pomieszanym z rozbawieniem.
- Nie, twoja babcia.- przewróciłam oczami.- A co, może to moja wina?
- Ehm.. TAK.- wzniosłam oczy ku niebu i odwróciłam się. Zrobiłam kilka kroków, ale ten irytujący chłopak zawołał mnie.
- Co, przeprosin oczekujesz?- zakpiłam.
- Tak.- wyprostował się, podnosząc deskę nogą.
- Słuchaj, rozpieszczony dupku.- podeszłam do niego już trochę zdenerwowana.- Po pierwsze to TY powinieneś mnie przeprosić, bo najpierw wytrąciłeś mi gumy, a teraz klucze. A po drugie..- spojrzałam w jego oczy. Niby był rozbawiony tą sytuacją, ale te oczy były dziwnie.. smutne. Chyba zauważył, że mu się przyglądam, bo się lekko speszył. Zresztą ja też.
- Um.. Ja..- zaczął.
- Ja muszę już iść, pa.- pożegnałam się i pobiegłam do swojego domu. Mojego brata nigdzie nie było, więc usiadłam na schodkach i czekałam.
W końcu mój łaskawy brat raczył przyjść.. Ze swoimi kumplami i piwem!
- O! Andy!- przywitał mnie Jason. Posłałam mu uśmiech.
- To ostatni raz, kiedy robię cokolwiek dla ciebie.- warknęłam do Aleca i otworzyłam drzwi, po czym również biegiem wróciłam do domu Seana. Lekko zziajana weszłam na werandę i zadzwoniłam dzwonkiem.
- Jezu, co tak długo?- w progu pojawił się brunet i wpuścił mnie.
- Mój brat i jakiś debil na deskorolce.- odparłam.
- Wyluzuj..- poklepał mnie po plecach i poszliśmy do salonu, gdzie nasza paczka śmiała się w najlepsze. W jej skład wchodzili: Hannah, jej chłopak Justin, Joey, Rodney oraz jego siostra Rookie.
Do 18.30 bawiliśmy się świetnie, grając na playstation, ganiając się jak dzieci w ogrodzie czy w końcu leżąc na kocu bądź na trawie i po prostu gadając.
- Dobra.. Ja już się będę zbierać.- wymieniliśmy z Seanem porozumiewawcze spojrzenia.
- Czemu? Wczesna godzina..- zerknął na zegarek Rodney.
- Wiem.. Po prostu mam.. plany.
- Jesteśmy paczką?- pokiwałam głową na tak.- W takim razie gadaj!
- Ugh.. I tak byście się dowiedzieli, więc.. Spotykam się z Luke'em i on o 19 gdzieś mnie zabiera..
- Dziewczyno żartujesz sobie?! Masz 25 minut, nie zdążysz!- powiedziała Rookie.
- Chodź, ja i Ro zrobimy cię na bóstwo!- Han pociągnęła mnie za rękę, prowadząc do pokoju Seana.
- Powiedział, gdzie idziecie?- zapytała Rookie.
- No tak właściwie to nie..- spojrzałam na telefon. Wiadomość sprzed 2 godzin! Jak ja mogłam jej nie zauważyć?
Luke: Pójdziemy na imprezę, więc no wiesz :) x.
Andy: Jasne :) Wpadniesz po mnie do Seana? xx.
Odpowiedź dostałam po 10 minutach, gdy już byłam prawie pomalowana.
Luke: Nie ma problemu :* x.
Uśmiechnęłam się do ekranu i dokończyłam malować kreski. Potem rozczesałam i wyprostowałam włosy. Na końcu ubrałam się w ubrania, które przygotowałam przed przyjściem tu.
- Okej chłopaki, możecie wejść!- weszli i zabili brawo, Sean otarł niewidzialną łzę.
- Moja mała...- przytulił mnie, a ja zaśmiałam się. Tworzyliśmy jedną, wielką rodzinę. W lato zawsze spotykaliśmy się rodzinami na wspólnych ogniskach, grillach i takich podobnych. Oczywiście moi rodzice pojawiali się bardzo rzadko, przez swoją pracę.
Dzwonek do drzwi zadzwonił, a oni wszyscy popędzili na dół. Stali w korytarzu, ekscytując się tym wszystkim i w ogóle.
- Moglibyście sobie tak jakby pójść?
- Nie wracaj wcześniej niż po północy!- pogroził mi palcem Rodney.
- Nie pij dużo.- dodał Justin.
- I baw się dobrze!- krzyknęły dziewczyny.
- Dobra, dobra.- popędziłam ich i otworzyłam drzwi. Wyłonił się zza nich Luke.. No cóż wyglądał dobrze, nawet bardzo. W rękach trzymał deskorolkę, a na nosie miał okulary przeciwsłoneczne.
- Hej.- przywitał się całując mój policzek. Chwycił moją dłoń i poprowadził.
- Cześć.- powiedziałam w końcu. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dobrze wyglądasz.
- Ty też niczego sobie.- odpowiedziałam.


Przeszliśmy 3 przecznice i dotarliśmy do dużego, naprawdę dużego domu, z którego wydobywała się głośna muzyka. Weszliśmy do środka i poszliśmy do salonu. Przeciskaliśmy się pomiędzy ciałami, aż znaleźliśmy się przy gospodarzu. Odwrócił się do nas przodem, a ja zamarłam.
- Co do...

~*~ 
Rozdział 3! 
Jak się podoba? Jest chyba dłuższy niż poprzedni, ale nadal za krótki ;x Co myślicie o Andy i tajemniczym ktosiu? :) A Luke? Co z nim?
Chciałam podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Nie chcę nikogo wyszczególniać, bo każdy komentarz motywuje ;)
Jeśli gdzieś pojawił się błąd, to proszę o SPOKOJNĄ informację w komentarzu, bo mogłam coś przeoczyć. Zakładka "Bohaterowie" jest już w połowie gotowa! Pewnie dokończę ją dzisiaj w nocy, jak resztę rzeczy, które chcę przygotować.
Bardzo proszę o wyrażenie opinii na temat tego rozdziału :)
Wyznaję zasadę: Czytasz = Komentujesz

Następny rozdział pojawi się, gdy będę gotowa go opublikować.
Oczywiście pomocne w tym będą wasze komentarze :)
Teenage xx.


1 komentarz:

  1. Oo czyzby Niall byl gospodarzem haa napewno ❤❤❤❤❤❤❤❤❤ Boski !!!

    OdpowiedzUsuń