3.23.2015

001. Czy ty mnie lubisz?

- Jest tu kto?- krzyknęłam wchodząc do domu. Odpowiedziała mi głucha cisza, więc z uśmiechem na ustach tanecznym krokiem pobiegłam do swojej sypialni. Przebrałam się w miętowe rurki i białą bluzę. Czarną, obcisłą, elegancką sukienkę, biały żakiet i znienawidzone czarne szpilki odłożyłam do łazienki, koło kosza na pranie. Brr.. Naprawdę nie lubię tego typu butów. Założyłam szybko białe adidasy i z telefonem oraz portfelem skierowałam się do kuchni. Napiłam się wody cytrynowej i poszłam do salonu. Nie wiedziałam, gdzie aktualnie podziewają się moi przyjaciele, więc zdecydowałam się po prostu pójść gdziekolwiek.


Krążyłam po pokoju nie wiedząc co robić. W końcu zrezygnowana opadłam na sofę. Ledwo mój tyłek dotknął kanapy, a dzwonek do drzwi zaczął dzwonić. Przewróciłam oczami, wstałam i otworzyłam. Moim oczom ukazał się mój przyjaciel, Sean.
- Cześć.- uśmiechnął się i przejechał ręką po włosach.
- Hej, wejdziesz, czy..
- Ta druga opcja.- zachichotałam na jego odpowiedź. Z komody obok drzwi zgarnęłam klucze i zamknęłam dom. Następnie poszłam za moim przyjacielem.
- Więęc..- przeciągnęłam.- Co będziemy robić?
- Może.. Chodźmy do parku? Z tego co pół szkoły pisało, jest jakiś powitalny festyn, zorganizowany przez rodzica, jakiegoś nowego.- wzruszył ramionami. Nowy? Czemu nikt mi nic nie powiedział? Ah.. No tak, przecież sobie poszłam. Strzeliłam sobie mentalnego facepalma i podążyłam za brunetem. Ciekawiła mnie ta nowa osoba, nawet bardzo.
- Wiesz coś o nim?- zapytałam niby obojętnie. Sean zmierzył mnie wzrokiem, po czym wybuchnął śmiechem.
- No więc nie wiem, jak się nazywa, bo Paul był baardzo oszczędny w słowach. Ale z tego co słyszałem jest blondynem, jakieś 1.80 m wzrostu.. Jego rodzice są obrzydliwie bogaci, zresztą jak większości osób tutaj.- przewróciłam oczami, ale zgadzałam się z nim. W Dublinie większość rodzin była zamożna, bynajmniej tylko takie informacje do mnie docierały.- Oprócz tego ma brata, który jest starszy.. Ah no i jest w naszym wieku.
- No to naprawdę dużo się dowiedziałam.- mruknęłam sarkastycznie, a on szturchnął mnie łokciem w żebra, na co posłałam mu uśmiech.
- James będzie wiedział więcej.- zachichotał, a ja zawtórowałam mu.
- Nasz plotkarz? Proszę cię, on będzie wiedział wszystko.
- Dobra skończmy już, czuję się jakbym był babą.- jęknął. 
- Przesadzasz.. Ale dziękuję.- znowu mnie szturchnął, a ja znowu się do niego uśmiechnęłam. Sean był naprawdę dobrym przyjacielem. Mogłam mu ufać, zawsze mnie wspierał w trudnych chwilach, rozśmieszał do łez.. A oprócz tego czasem dawał się wykorzystywać..
- Seeaann.- przeciągnęłam. Spojrzał na mnie z ukosa.
- Czeeegoo chceesz..- odpowiedział.
- Noogi mnie booląąą...- zaśmialiśmy się. Co z tego, że jesteśmy w ostatniej klasie liceum.
- Wskakuj.- pochylił się, by moja 165 centymetrowa osoba mogła usadowić się na jego plecach. Wtuliłam się w niego, a on z szerokim uśmiechem skierował się do owego parku. Gdy dotarliśmy stanęłam na własnych nogach i przytuliłam go.
- Dziękuję.
- Ależ nie ma za co.- ukłonił się teatralnie, po czym wybuchnął śmiechem. Dołączyłam do niego. Potem rozejrzeliśmy się, ale nigdzie nikogo nie było.
- To duży park.- zauważyłam.- Pewnie są po drugiej stronie, przy jeziorze.
- Więc chodźmy tam.- pociągnął mnie za rękę. Szybkim krokiem dotarliśmy do jeziorka i rzeczywiście, to tutaj odbywała się "impreza". Niestety nie dostrzegłam reszty naszej paczki, więc musiałam zadowolić się obecnością brązowookiego bruneta i jakieś dziewczyny, której imienia za Chiny nie potrafię sobie przypomnieć. Rozglądałam się więc za resztą, jednocześnie zawzięcie szukając na internecie jakichkolwiek informacji o naszym nowym uczniu. Nic nie znalazłam.
- HEJ ELIZABETH!- usłyszałam swojego brata. Nie, tylko nie on i moje drugie imię. Zignorowałam go i kontynuowałam rozmowę z.. kurczę, nadal nie pamię.. Emily! No tak.- Elizabeth, czemu nie odpowiadasz?- zaśmiał się, przejeżdżając ręką po swoich blond włosach, uśmiechając się do mnie.
- Ile razy mam ci powtarzać, że jestem ANDY?!- warknęłam.
- Anderson masz na nazwisko, owszem, a ksywka się nie liczy.- wystawił mi język.
- Nawet w dzienniku mam Andy.- odwzajemniłam gest. On tylko zaśmiał się i mnie przytulił od tyłu.
- Spokojnie, siostrzyczko. Nie złość się już na mnie.- spojrzałam na niego i nie mogłam się już gniewać. Odwzajemniłam uścisk, a potem odepchnęłam, przez co prawie się przewrócił.- Ej! A to za co?
- Za robienie mi wstydu przy znajomych.- powiedziałam, a on poczochrał moje włosy i odszedł do swoich kumpli. Przywitałam się z Jasonem i Alanem skinięciem głowy i "powróciłam" do rozmowy z Seanem i Em. 
- Ten nowy, co nie? Podobno wyleciał z poprzedniej szkoły, bo go przyłapali na braniu narkotyków w toalecie.- wyszeptała zielonooka, a ja strzeliłam spojrzenie typu "co do k*rwy?!"
- Żartujesz sobie ze mnie?- zapytałam.
- Nie. Ale nie wiem też czy to prawda. Taka plotka, bo nikt nic o nim nie wie. Zresztą nie dziwię się, przecież jest pierwszy dzień szkoły, nawet nie, a on mieszka w Dublinie od 2 tygodni.
- No to nieźle. A wiesz może skąd przyjechał?
- To znaczy.. Z tego co mówili, to jak był mały, to mieszkał w Mullingar, a potem jego rodzice się rozwiedli i zamieszkał z tatą w Londynie, czy gdzieś tam.- wzruszyła ramionami.
- A jego mama?- dopytywałam.
- O niej też nie wiadomo zbyt dużo. Jedni mówią, że zmarła na raka, inni że żyje i nadal mieszka w Mullingar.. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, kto mówi prawdę, bo tak naprawdę nikt nie ma stu procentowej pewności, do prawdziwości jakiejkolwiek informacji..- nawijała, jakby to była kurczę sezonowa wyprzedaż -60%. Żartuję. 
- Dziękuję Em.- posłałam jej uśmiech.
- Nie ma za co Andy.- odwzajemniła mój gest, po czym pożegnała się i poszła w tylko sobie znanym kierunku. Z jednej strony odetchnęłam z ulgą, że już nie muszę słuchać jej gadania, ale z drugiej.. Poczułam ukłucie zazdrości, że tyle o nim wie. Jestem ciekawska i zazwyczaj mi to nie przeszkadza, to znaczy czasem daje sobie z czymś po prostu spokój. Ale teraz szlag mnie trafiał na myśl, że nie mam bladego pojęcia kim ów chłopak jest. Sean chyba wyczuł napięcie, bo zmarszczył brwi, a po chwili mnie do siebie przytulił.
- Spokojnie.- szepnął.
- Jestem spokojna.- odetchnęłam i wtuliłam się w niego. Puścił mnie dopiero wtedy, gdy już mi przeszło. Odsunęłam się i postanowiłam spędzić ten czas jak najlepiej. Uśmiech rozświetlił twarz mojego przyjaciela. Następnie poszliśmy w stronę budki z watą cukrową. Lubiłam ją, ale w zbyt dużych ilościach przyprawiała o mdłości.
- Poproszę jedną mega dużą smerfową.- zachichotałam na to określenie, przez co omal nie dostało mi się.- A dla tego tu głupka małą truskawkową.
Kobieta podała nam słodycze z uśmiechem, mówiąc, że taka kochająca się para nie musi płacić. Ledwo powstrzymaliśmy śmiech, dlatego też oddaliliśmy się szybko, mrucząc pod nosem podziękowania. Dopiero wtedy, gdy mogliśmy być w stu procentach pewni, że nic nas nie usłyszy, wybuchnęliśmy śmiechem.
- Rozumiesz to? Wzięła nas za parę!- udało mi się powiedzieć pomiędzy salwami śmiechu. Nagle Seanowi uśmiech zszedł z twarzy.- Ej.. Co jest?
- Nie, nic tylko... To naprawdę jest aż takie śmieszne? W końcu naprawdę się tak zachowujemy.- powiedział pewnie, na co mina mi zrzedła. Nie zrobi mi tego, nie może.
- Że co proszę?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Wszystko słyszałaś. Moim zdaniem ta kobieta ma rację.- wzruszył ramionami.
- Mam rozumieć, że uważasz, że skoro zachowujemy się jak para, to mamy nią być?!- spojrzał na mnie dziwnie, a potem sam wybuchnął śmiechem.
- Jak ty w ogóle mogłaś tak pomyśleć! Andy! Jesteś moją przyjaciółką! Prawie rodzoną siostrą! Jak mógłbym umawiać się z rodziną?- śmiał się ze mnie. Dupek. Wyprostowałam się, odwróciłam na pięcie i zagłębiłam w tłum. Jak on mógł?! Najpierw mówi takie rzeczy, a potem śmieje się ze mnie, chociaż to właśnie przez niego dochodzę do takich błędnych wniosków!! Naprawdę byłam wściekła. Z naburmuszoną miną przeciskałam się między ciałami uczniów naszej szkoły. Co chwilę ktoś gratulował mi dobrego występu albo po prostu się witał. Nie żebym była jakaś znana, ale dzięki byciu cheerliderką przez 2 lata i ogólnym, przyjaznym i miłym nastawieniu do wszystkich, zyskałam sympatię pośród większości osób uczęszczających do naszego liceum. I jeśli mam być szczera, odpowiadało mi to, bo w końcu.. Kto by nie chciał być lubiany? A no właśnie.  
To nie jest tak, że jestem pusta i bezmyślna, a jedynym moim zmartwieniem jest to, co mam ubrać następnego dnia. Nie. Ja po prostu staram się być szczęśliwa. I jak na razie tylko się staram, bo efektów jak nie było tak nie ma.
- Andy!- usłyszałam głos mojej przyjaciółki. Odwróciłam się i i natychmiast przytuliłam na powitanie.
- Cześć Hannah!- powiedziałam z uśmiechem.- Jak tam rozpoczęcie?
- Tak jak zwykle, dyrka gadał, że wiesz, jesteśmy już prawie dorośli więc mamy zachowywać się odpowiedzialnie i tak dalej.- przewróciła oczami, a ja zachichotałam.
- Oj Han, nie przesadzaj.- zaśmiałam się, po czym skierowałyśmy się w stronę ławeczek, co było trudne biorąc pod uwagę ilość osób zgromadzonych na takiej małej przestrzeni. Na całe szczęście udało nam się jakoś zająć na nich wygodne miejsca. Z powodu mojego małego wzrostu, usiadłam na oparciu. Hannah była dość wysoka, więc mogła normalnie oprzeć się i tak dalej. Zawsze zazdrościłam jej 1.80 m wzrostu. Miała długie nogi, śliczną twarz, piękne, wielkie niebieskie oczy i mogła być modelką, naprawdę się do tego nadawała. Jedyne, czego jej brakowało, to naturalnych brązowych włosów. Musiała je farbować co jakiś czas, ponieważ pojawiały się jasne odrosty.
- Nie przesadzam!- wyrzuciła ręce w powietrze.- No może trochę.- dodała po chwili czerwieniąc się. Spojrzałam w tym samym kierunku co ona i ujrzałam jej chłopaka, Justina. Kompletnie do siebie nie pasowali, a jednocześnie dzięki temu wydawali się idealni. Byli niemal równego wzrostu. Ona kochała robić i pozować do zdjęć, czytać książki i słuchać muzyki albo pomagać mi ją tworzyć. Jus uwielbiał jeździć na swoim motorze, słuchać rock'a i.. przytulać się. O dziwo zamiast być typowym bad boy'em, czy coś był naprawdę fajnym chłopakiem. Kolejny powód do zazdrości. Ale Hannah była naprawdę cudowna! Zawsze mogłam na nią liczyć, oprócz tego świetnie się dogadywałyśmy. 
A wracając do Justina i całej reszty, która razem z nim szła.. O mój boże. Co z tego, że widzę Seana, skoro tuż za nimi szedł LUKE. Jeśli mam być szczera, to naprawdę podobał mi się. Miał niebieskie oczy, blond włosy zawsze postawione do góry w ten sam sposób (wyjątkiem był dzień, gdy mój brat zorganizował imprezę nad basenem i po pływaniu, gdy już wyschły, cały czas opadały mu na czoło). Był wysportowany, dość wysoki i miał czarny kolczyk w wardze. To ostatnie naprawdę mi się podobało. Przywitałam się z Jusem skinięciem głowy i żółwikiem, Seana szturchnęłam łokciem w żebra, gdy chciał usiąść koło mnie, nadal nie ruszając się z miejsca. Tuż po ich przyjściu, Hemmings zerkał tylko w moją stronę a gdy go na tym przyłapywałam, uśmiechał się do mnie ukazując dołeczki w policzkach. Odwzajemniałam to i odwracałam wzrok. Po jakimś czasie Hannah siedziała na kolanach swojego szarookiego chłopaka, Sean siedział po mojej lewej, a Luke.. Pomiędzy moimi nogami. To trochę dziwne, ale nie było więcej miejsca, a miałam wybór albo to co teraz, albo siedzieć mu na kolanach jak moja przyjaciółka u swojego "motocyklisty". Tak na marginesie Justin lubił, gdy go tak nazywaliśmy, co wydawało się nam śmieszne.
- Siedzimy tu już 1,5 godziny i nic się nie dzieje!- jęknęłam znudzona. Oni przyznali mi rację równie znudzonymi jęknięciami.- Jak myślicie, gdzie jest reszta?
- Pewnie odsypia wczorajszą imprezę u Diany.- zaśmiał się Luke i spojrzał na mnie do góry. Wow, fajnie się czułam mogąc patrzeć na niego z góry. 
- Nie było ich dzisiaj?- zapytałam zdziwiona. Hemmo pokręcił przecząco głową.- W takim razie wiem, gdzie idziemy potem.- uśmiechnęłam się przebiegle.
- Co ty znowu wymyśliłaś?- przewróciłam oczami na słowa Seana, ale i tak z radością wypisaną na twarzy odwróciłam się w jego stronę.
- Odwiedzimy tych leni i zafundujemy im niezłą pobudkę.- twarz mojego przyjaciela natychmiast się rozświetliła.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że mam jeszcze fajerwerki z naszej lipcowej imprezy?- poruszył do mnie figlarnie brwiami. Wytrzeszczyłam na niego oczy.
- Naprawdę? W takim razie idziemy teeraz!- zaśmiałam się, a oni wstali. Gdy chciałam zrobić to samo, blondyn złapał mnie pod uda, dzięki czemu mogłam "siedzieć" na jego plecach.- Ehm.. Luke, możesz mnie puścić.- zaśmialiśmy się, a on wzruszył ramionami i dalej szedł.- Mówię na serio, postaw mnie na ziemię.
- Jak chcesz.- znowu wzruszył ramionami i postawił mnie, po czym szliśmy ramię w ramię dopóty, dopóki nie dotarliśmy do domu Seana. Weszliśmy do środka, uprzednio sprawdzając, czy nikogo nie ma w środku. Na szczęście ( a może nieszczęście ) dom był pusty. Brunet pobiegł do piwnicy i przyniósł małe pudło. Dopadłam do niego i zajrzałam do środka.
- A nie ma mojej ulubionej "niespodzianki"?- zapytałam smutno. To była specjalna fajerwerka, którą uwielbiałam.
- Niestety, wszystkie powystrzelałaś ostatnim razem.- wzruszył ramionami, jednocześnie walcząc z uśmiechem. Przyglądałam mu się podejrzliwie, aż w końcu po niuchałam nosem, na co zachichotali.
- Coś mi tu śmierdzi.- powiedziałam, a oni już krztusili się ze śmiechu.- Nie poważnie, jakby coś się paliło.
- Przesadzasz, chodźmy już.- powiedział lekko przestraszony Justin i wyszliśmy z domu. Powolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę domu, na końcu ulicy, w którym najprawdopodobniej znajdowała się reszta naszej paczki.
- Um.. Możemy trochę szybciej? Bo tak jakby przez przypadek podpaliłem petardy i nie mamy zbyt wiele czasu- uśmiechnął się prosząco Sean, dzięki czemu spokojny spacer zamienił się w szaleńczy bieg. W ostatnim momencie udało nam się wrzucić pudło do ogrodu. Wszyscy schowali się za drzewami, tylko ja zostałam, sama nie wiem czemu, coś po prostu kazało mi zostać.
- Andy! Uważaj!- krzyknął Luke i podbiegł do mnie powalając nas na ziemię, jednocześnie kierując w stronę małych zarośli. Chłopak leżał na mnie, nasze serca przyspieszyły, oddechy stały się płytkie, a twarze znajdowały się milimetry od siebie. Popatrzyłam w jego oczy z zaciekawieniem. Jego wyrażały złość, a jednocześnie troskę i.. coś na kształt strachu? Tak, to zdecydowanie był strach. Popatrzyłam w prawo i ujrzałam wspaniały pokaz sztucznych ogni. Co z tego, że mogłam zginąć, śmiertelnie się poparzyć, oszpecić.. Leżałam pod chłopakiem, który naprawdę mi się podobał. Gdy wszystkie fajerwerki się wypaliły, moje serce biło już normalnie. Po raz kolejny spojrzałam na blondyna, który wpatrywał się we mnie dziwnie. Ciekawe, czy mnie pocałuje- pomyślałam. Ku mojemu nieszczęściu nic takiego się nie wydarzyło. Toczyliśmy bitwę na spojrzenia. Nie miałam zamiaru tego przegrać, on najwyraźniej również nie miał tego w planach. W końcu po kilku chwilach ( a może godzinach ) odepchnęłam go, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Siedzieliśmy teraz między płotem a grubym krzakiem i gapiliśmy się na siebie.
- O co ci chodzi, co?- zapytałam cicho.
- To raczej ja powinienem zadać to pytanie. Chciałaś się zabić?!- wyszeptał zły i zmrużył oczy, jakby chciał mnie rozgryźć. Nie ma szans, nie pozwolę mu na to.
- Zapytałam pierwsza. Nie, nie chciałam się zabić.- przybrałam maskę, aby nie zobaczył, jak bardzo targają mną emocje. Miał rację, rzeczywiście mogłam umrzeć.
- Mnie nie chodzi o nic. Nie mam pojęcia o czym mówisz.- lekkie zawahanie w jego głosie sprawiło, że wytrzeszczyłam oczy.
- Lubisz mnie?- wymsknęło mi się, przez co twarz przybrała czerwonego koloru. O tyle w tym dobrego, że nie działo się to często, tylko czasami.
- Um..- podrapał się po karku.- To zależy.
- Od czego?- wypaliłam i zdałam sobie sprawę, że połknęłam haczyk. Spojrzał w niebo, potem na płot, aż w końcu nasze spojrzenia się spotkały i zablokowały.
- Od tego, czy ty mnie lubisz.


~*~
A oto pierwszy rozdział! Nadal długość nie jest taka, jaka by mi odpowiadała, ale chciałam skończyć w tym momencie. Mam nadzieję, że pierwszy rozdział się podoba. 
Mam też pytanie, zrobić zakładkę "Bohaterowie"? Bo moim zdaniem każdy powinien rozwinąć swoją wyobraźnię i sam stworzyć ową postać. Jednak jeśli taka zakładka ma się pojawić- napiszcie w komentarzu :D Nie wiem, kiedy dokładnie pojawi się postać, która ma odgrywać "najbardziej główną rolę" oczywiście tuż za Andy. A propo głównej bohaterki, to imię jest w porządku?
Czy każdy kto to przeczytał, może skomentować? Zależy mi na tym bardzo, bardzo mocno :)
I czy moglibyście pomóc mi i rozgłosić bloga? Nie wiem u siebie, czy gdziekolwiek, na pewno się odwdzięczę, ponieważ w najbliższym czasie stworzę coś na kształt "Blogi polecane" i tam będę wpisywała tych wszystkich itp. 
I BARDZO CHCIAŁAM PODZIĘKOWAĆ ZA AŻ DWIE NOMINACJE DO LIEBSTER AWARD!
Nie wiem, kiedy pojawią się odpowiedzi :D
To naprawdę fajne, ponieważ dopiero zaczynam, a na początek takie miłe niespodzianki :)
A więc dziękuję jeszcze raz za wszystko i proszę o komentarze!

Następny rozdział pojawi się, gdy będę gotowa go opublikować.
Oczywiście pomocne w tym będą wasze komentarze :)

Teenage Dream x.

Ah prawie zapomniałam! Nie zaprzątajcie sobie głowy tym, jak wygląda park, przystanek, samochód, dom czy cokolwiek. Niedługo powstanie zakładka "Okolica" i tam będzie większość tego, co będzie potrzebne :)

4 komentarze:

  1. Super ♡ czekam na kolejne rozdziały ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow to jest niesamowite
    Zakochałam się w tym blogu już od pierwszych słów
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału
    Życzę weny weny i jeszcze raz weny
    <3<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow to jest niesamowite
    Zakochałam się w tym blogu już od pierwszych słów
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału
    Życzę weny weny i jeszcze raz weny
    <3<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajne opowiadanie :) wciąga do czytania :) a ogólnie wygląd taki mroczny i taki ciekawy :)
    zapraszam również do mnie : http://partdirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń